>> Najnowsze  >> Autorzy  >> Użytkownicy  >> Zaloguj 

Meta
Drzwi już nie domykają się, klucz w nich nadłamany wierci się, przekręca;
spalona żarówka wydmuchuje światła dech ostatni;
w doniczkach - nie podlana, wysuszona nędza żółknie i straszy.

Słońce nie chce tu patrzeć,
czasem tylko puste szklanki - lepkie z wina liże,
okruszyny chleba zbiera po podłodze,
spaceruje beztrosko po dywanie, w którym runo zastąpiono tysiącami przeszłych dni.
Później leniwie przesuwa się na łóżko, kładzie obok pijanych domowników,
z nimi - teraźniejszość śni - pełną butelczynę.

Kiedy wszyscy się obudzą, świat poszarzeje jeszcze bardziej.
Wspomną nagiego Edka, tańczącego lambadę na stole,
pierwszą komunię Zosi i dobre czasy, kiedy mięli jeszcze nadzieję.

Powiedzą sobie: nie ma Boga...
Wykrzyczą przez okno stęchłą, wulgarną myśl
i znów minie dzień jak poprzedni.
Chyba, że przyjedzie suka - element ludzkiej władzy,
przed którym trzeba się tłumaczyć zawsze z tych samych bzdur.

Czytany: 953 razy


=>

Najnowsze





Top czytanych


























Top Autorzy


























Top Użytkownicy


























Używamy plików cookies, aby ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. co to są pliki cookie? . WIEM, ZAMKNIJ